piątek, 11 kwietnia 2014

Najszybszy, najprostszy, najpyszniejszy krem czekoladowy EVER / The Quickest Easiest and Tastiest Chocolate Cream Ever

Zapomniałam dodać, że jest też najzdrowszy... :)
Walczę z cukrem całe życie. Jestem jedną z tych osób, które można zobaczyć przy półce w supermarkecie trzymającą w ręku jakiś produkt i czytającą etykietę z takim zacięciem, jakby to był co najmniej dreszczowiec Stephena Kinga. Tępię cukier, jak tylko mogę. Używamy w domu zamienników typu miód (nasze polskie miody są najlepsze na świecie, będę się o to wykłócać z każdym), syrop klonowy lub inne słody, które namiętnie testuję przy okazji przygotowywania deserów dla Domownika (sama za słodyczami nie przepadam). Przerażające jest to, że w tych czasach cukier znajduje się absolutnie we wszystkim. Nie trzeba jeść słodyczy, żeby dziennie wsunąć go zatrważające ilości. Przykładem produktów, w których znajduje się cukier są np. soki, tzw. "woda smakowa" (nie wiem, kto wymyślił takie dziadostwo), jogurty "owocowe" (w których owoców jest jak na lekarstwo, za to cukru czasem nawet i pół szklanki. Masakra!) i inne deserki, uznawane za zdrowe i podawane szczególnie dzieciom. Jednak cukier kryje się też w innych produktach, na oko "bezpiecznych", takich jak ketchupy, przeciery pomidorowe, płatki śniadaniowe, a nawet... musztarda. Ciekawe informacje na temat ukrytego cukru TU, TU i TU. Oczywiście artykułów na ten temat jest mnóstwo, ale miał być szybki, prosty przepis, więc już się zamykam i przechodzę do sedna sprawy. :)


Przepis wegetariański / wegański / bezglutenowy
Odpowiednie dla dzieci

Na temat kremów czekoladowych z awokado przeczytałam wiele, zawsze zastanawiając się, jak to może smakować i dochodząc do wniosku, że nie ma szans na to, że to smakuje dobrze. Odkładałam próbę, odkładałam, aż pewnego dnia znalazłam w lodówce troszkę zapomniane, mega dojrzałe awokado (na szczęście było tylko dojrzałe, a nie brązowe i nadgniłe w środku. Znalazłam super sposób na to, żeby uniknąć kupowania nadgniłego w środku awokado o TU. POLECAM!) Pomyślałam sobie, że spróbuję. Najwyżej wyrzucę. Zrobiłam (inspirowałam się TYM, TYM i TYM przepisem), spróbowałam i... odleciałam... :) Takich pyszności, takich słodkości dawno nie jadłam. Najlepsze w tym kremie jest to, że można go dosłodzić wg własnych preferencji. Ja lubię trochę bardziej gorzki, Domownik trochę bardziej słodki, więc albo przygotowuję pół na pół, albo dorzucam mu więcej owoców i innych dodatków. Pełna dowolność! :)
Kurczę, miał być najkrótszy przepis, a powoli wychodzi z tego najdłuższy post, jaki tu napisałam. ;) Do rzeczy.


Składniki:
1 miękkie dojrzałe awokado
2 łyżki ciemnego, niesłodzonego kakao
dowolny słód (miód, syrop klonowy etc.) w dowolnej ilości (miód podajemy po 1 r.ż.)
odrobina ulubionego mleka (krowie, roślinne) jeśli krem wyjdzie zbyt gęsty

Awokado obrałam, wrzuciłam do blendera, dodałam kakao, miód, odrobinę mleka, wszystko zmiksowałam na krem i... już. :)
W wersji dla dzieci zamiast słodu można dodać banana. Wtedy krem można podawać już w początkowym okresie rozszerzania diety, mając na uwadze, że kakao to silny alergen (można go zamienić na karob, ale smak na pewno się trochę zmieni).

Tak, tak, wiem, jak to wygląda... ;)

OPCJE:
Do kremu można dodać:
- wanilię
- masło orzechowe
- szczyptę chili
- co komu w duszy gra ;)



Wersja dla Domownika, z malinami i siekanymi orzechami


Śniadanie mistrzów hehe ;) Kanapka z "nutellą" i bananem :)

Zdrowy tryb życiaDania dla urody










Karola

4 komentarze :

Bożena pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bożena pisze...

Pyszny musi być taki czekoladowy krem..ale do akcji nie mogę dodać, bo w składnikach nie ma jednak czekolady.

Życie z apetytem pisze...

Rozumiem Twoje zacięcie w czytaniu etykiet, sama spędzam przy sklepowych półkach dużo czasu zanim znajdę produkty, które swoim składem mi w miarę odpowiadają...Nie jest to łatwe...Pomysł na krem bardzo ciekawy, wygląda jakby był z czekoladą, a tu niespodzianka :)

Unknown pisze...

Wspaniały pomysł! Witam w akcji "Dania dla urody" :-) A jeśli o cukier chodzi, to jako ciekawostkę powiem, że ja go kiedyś "znalazłam" w ogórkach kiszonych (!) i teraz już też dokładnie czytam etykiety :-) Pozdrawiam!